Obrazy z nagrania nie pozostawiały wątpliwości. Oczom zdumionych pracowników teatru ukazała się scena, o której w prologu opery jedynie się wspomina. Oto Praojciec przekazuje arcykapłanowi Sarastrowi potężny artefakt – wszechmocny Siedmiokrotny Krąg Słoneczny, który daje jego właścicielowi władzę absolutną.

Skąd te postacie wzięły się na scenie w środku nocy? Czy to możliwe, że ta przepełniona magią i czarami opera rozgrywa się gdzieś w równoległej rzeczywistości, a za każdym razem gdy odgrywany jest spektakl jej bohaterowie przenikają do naszego świata? A może ktoś robi sobie żarty? Te podejrzenia skłoniły twórców spektaklu do działania. Kolejnej nocy reżyser z dramaturgiem zaczaili się między fotelami na widowni. Gdy wybiła północ, na scenie nagle pojawiły się postacie Praojca i jego żony – Królowej Nocy. Z pustego orkiestrionu zabrzmiała muzyka. Rozpoczęła się uwertura…

Wówczas wydarzyło się coś, co nie powinno było się wydarzyć. Ukrywający się twórcy, przejęci sytuacją, nieopatrznie zdradzili swoją obecność. W oczach Praojca pojawił się gniew, z jego ust popłynęły niezrozumiałe słowa, ręce zakreśliły tajemnicze gesty i… muzyka ucichła, wszystko zniknęło, pozostawiając dwóch świadków wydarzeń osamotnionych w pustym gmachu.

Całe zajście można by tłumaczyć fantazją artystów, gdyby nie to, że im bliżej premiery, tym więcej elementów koniecznych do realizacji spektaklu przestawało funkcjonować. Z rekwizytorni i zaplecza technicznego zaczęły znikać elementy scenografii – ba, nawet rekwizytorzy – i pojawiać się w zupełnie innych miejscach. Niektórzy soliści nagle stracili głos, chór opery zniknął, a muzycy orkiestry nie mogą wydobyć dźwięku ze swoich instrumentów. Jakby ktoś rzucił na nich urok…

Czy tę sytuację uda się opanować? Czy maszyna operowej produkcji wróci na wytyczone tory? Czy planowana premiera w ogóle się odbędzie? Okazuje się, że jest jeszcze nadzieja. Jak wiemy z fabuły Czarodziejskiego fletu, istnieją magiczne instrumenty, dzięki którym główni bohaterowie unikają niebezpieczeństw i wszystko kończy się szczęśliwie. A skoro świat tej opery dziwnym trafem przeniknął do rzeczywistości naszego miasta, to jest szansa na odnalezienie choćby tytułowego czarodziejskiego fletu i wykorzystanie jego cudownych właściwości!

Dlatego każdy, kto dowiedzie, że zależy mu na losie poznańskiej opery może spróbować uruchomić na powrót tryby teatralnej maszyny. Kiedy? W ostatnim możliwym momencie – w przeddzień premiery, wieczorem – gdy miasto będzie żyło zbliżającym się spektaklem.